Start Do poczytania Zimowe wędrówki. Co zjadł krogulec i jaki kolor mają leśne łzy?
Ocena użytkowników: / 6
SłabyŚwietny 

Podobno mamy zimę. Tak przynajmniej mówią w mediach. Tak wynika z kalendarza... Nie jest to jednak zima, jakiej należałoby się spodziewać.

Ale czy to przeszkadza nam, turystom, bushcrafterom, skautom - miłośnikom przyrody? Absolutnie nie! Zatem idę do lasu - tego "mojego", rzecz jasna.

 

A mój las jest wyjątkowy, jak już zapewne wiecie. Choć niewielki, to jednak bogaty w przeróżności przyrodnicze (gdzieniegdzie także śmieciowe). Kilka dni temu przyglądałem się porostom, jednak mój aparat jest za słaby by robić dobre zdjęcia makro. Tego więc jeszcze opisać nie mogę. Zatem tym razem nastawiłem się na poszukiwanie wszelkiego rodzaju zimowych galaretek, trzęsiawek itp. I udało się znaleźć kilka, choć spodziewałem się nieco więcej. Załączone zdjęcia pomogą mi przedstawić nieco  tego piękna, które można znaleźć w lesie o tej porze roku i przy takiej pogodzie.

Trzęsak pomarańczowożółty

Jako pierwszego przedstawiam żarówiasto-pomarańczowego trzęsaka pomarańczowożółtego (nomen omen) - grzybek wyjątkowo urodziwy. Uważany jest za gatunek niejadalny, ale nie jest również trujący. Trzęsak jest częstym grzybem, ale nie wszędzie, tym bardziej cieszy oko jego piękna, przykuwająca wzrok barwa i fantazyjne kształty. Z daleka wygląda jak kawałki skórki pomarańczy przyklejone do obumarłych gałęzi i pni. W tak szarą pogodę, to widok jak z bajki.

Dużo częściej w naszych lasach możemy natknąć się na całą rodzinkęŁzawnik rozciekliwy łzawników, w barwach od żółtej, przez pomarańczową do odcieni zieleni. Łzawniki nazwę swą zawdzięczają zarówno swojemu wglądowi jak i konsystencji. Łzawnik rozciekliwy, którego zobaczyć możemy na zdjęciu po prawej, już samym wyglądem zdradza nam dlaczego nosi taką nazwę - kliknij miniaturkę, aby powiększyć i przyjrzeć się z bliska! Te zielonawe i żółto-pomarańczowe kropelki obsiadają czasem konar obumarłego drzewa, a poruszone spływają, ściakają jak łzy. Warto pochylić się nad tym cudem natury podczas spaceru.

Gruzełek cynobrowyDwóm poprzednim, raczej rzadkim grzybkom, towarzyszy zazwyczaj wszędobylski gruzełek cynobrowy. Tak, to te maleńkie kuleczki, kropelki, które przypominają nieco różowo-czerwonawo-pomarańczową posypkę cukrową do ciastek. Grzybek ten jest dość pospolity i dlatego zapewne niezauważany. Zachęcam więc, by przy najbliższej okazji zatrzymać się i bardzo dokładnie przyjrzeć mu się z bliska. Przydać się może lupa. Znajdziemy go najczęściej na martwych drzewach liściastych, w szczególności owocowych, choć ma także krewnego, który nie gardzi sosnami.

Jak sami widzicie, leśne łzy są piękne - choć tak jak ludzkie, smakiem nie zachwycają.

Poszukując wszelkich galaretkowatych i gumowatych grzybków nadrzewnych i nadrewnowych należy pilnie patrzeć nie tylko na obumarłe pnie, ale także pod nogi. Tutaj bowiem także możemy trafić na wiele ciekawych Pięknoróg największystworzeń. Zazwyczaj będą one znajdowały się jednak tuż obok resztek powalonych i spróchniałych drzew. Jednym z najciekawszych pod względem swojego kształtu jest jegomość, którego widać na zdjęciu po prawej - pięknoróg największy (choć naprawdę jest maleńki, zaledwie 5-7 cm). Ten ciekawy grzybek nazwę swoją zawdzięcza owocnikowi, przypominającemu wyglądem... poroże jelenia. O tej porze roku rosną rzadko i mają nieciekawy, nieco wyblakły, beżowy kolor. Jednak późną jesienią i wczesną zimą przyciągają nasz wzrok barwami od żółtej, przez żółto-pomarańczową, do prawie złotej. Nie trudno się domyślić dlaczego - pięknoróg jest bliskim kuzynem łzawnika, ot cała tajemnica. Jak pozostałe, z wymienionych grzybków, jest niejadalny, choć nie jest trujący - jeśli lubisz żuć gumki recepturki, to pięknorogi na pewno Ci posmakują. Polecam!

Drugie życie drzewaAle! Żeby się nie zapędzić w te grzybki... Nie tylko one rządzą w lesie. Tak naprawdę, potrzebują do swojej egzystencji obumarłych drzew (oprócz tych "wstrętnych" pasożytów, które do tego wykorzystują drzewa żywe). Przewracające się drzewo, obumierające, gnijące i próchniejące drewno to miejsce, gdzie mogą rozwijać się wspomniane grzyby. Drzewo umiera, ale żyją na nim inne organizmy (grzyby, rośliny i zwierzęta). Mówimy zatem o "drugim życiu" drzewa - umierając, obumierając daje życie. Niesamowita analogia do rzeczywistości o wymiarze duchowym - wtajemniczeni wiedzą o co chodzi! Usuwając zatem obumarłe drzewa z lasu, niestety ograbiamy ten ekosystem z wielkiej różnorodności życia, jakie pojawia się po śmierci drzewa. Dlatego w obecnych czasach leśnicy często pozostawiają obumierające drzewa dla zachowania bioróżnorodności.

Pniarek obrzeżonyNa wielu powalonych drzewach, a także sterczących jeszcze spruchniałych pniach znajdziemy mnóstwo przykładów bioróżnorodności. Mnie szczególnie interesują grzyby nadrzewne i nadrewnowe. Dzisiaj spotkałem ich bardzo wiele. Niektóre z nich są widoczne na załączonych zdjęciach:

- pniarek obrzeżony o fantazyjnym kształcie, podpierający się kijem

- znany nam już i opisywany przeze mnie, bardzo pożyteczny w bushcrafcie porek brzozowy - dziś dwa ładnie wyrośnięte egzemplarze

- hełmówka jadowita, która nierzadko rośnie kępkami na kikutach pni (pisałem o niej już kiedyś)

- chowająca się pośród mchu, delikatna grzybówka dzwoneczkowata

- pięknej barwy skórnik szorstki, o ciekawej szczecinowatej fakturce, również przydatny - tu niewielki, młody owocnik

- przepiękna, największa jaką w życiu widziałem rozeta wrośniaka, po prostu niesamowite zjawisko - średnica ok. 30 cm.

Porek brzozowyHełmówkaGrzybówka dzwoneczkowata skórnik szorstkiRozeta wrośniaka


Czeczota na kloniePoza grzybami trafiłem dzisiaj także na kilka naprawdę dużych czeczot i raków drzewnych. To bardzo charakterystyczne zdrubienia, narośla i "opuchlizny" drzewa. W skrócie mówiąc, czeczoty są zniekształceniami, przerostami o zawiłej wewnętrznej strukturze (najczęściej wystepują na brzozach i klonach), natomiast raki są zmianami patologicznymi, wynikającymi z działalności bakterii, a przede wszystkim... no właśnie, grzybów. Jedne i drugie miewają fantastyczne kształty.

BluszczZimą w lasach natknąć sie można także na zielone liście bluszczu pospolitego. To ciekawa roślina, swoją drogą. Wiecznie zielona i długowieczna - rośnie kilkaset lat, więc przeżywa niejedno drzewo, na które się wspina. To trochę jak w naszym życiu - ci, którzy po innych łażą i depczą, najczęściej żyją dłużej. Do tego, bluszcz jest rośliną o ogromnej zmienności morfologicznej (znanych jest kilkadziesiąt odmian), a co ciekawsze charakteryzuje się dwupostaciowością liści u tego samego osobnika (heterofilia). Będąc w lesie, przyjrzyj się, proszę, z bliska i dokładnie temu dziwakowi, zarówno jego części przyziemnej, jak i tej owijającej się wokół pnia drzewa. Z resztą, o bluszczu dużo można by pisać, jest to bowiem roślina naprawdę ciakawa. Dość wspomnieć, że niestety ma silne właściwości trujące dla ludzi i wielu zwierząt. Dzięki temu jednak ma zastosowanie w medycynie. Bluszczowego drewna, kory, liści, wywarów itp używano już od wieków i przez wieki w gospodarstwie domowym do wielu celów. Pamiętać jednak należy, że bluszcz rosnący w warunkach naturalnych podlega ochronie prawnej - polecam więc rozwagę w jego pozyskiwaniu.

gniazdo porzewkiIdąc dalej przez las, natknąłem sie także na kilka gniazd. W "moim" lesie, najczęściej znajduję gniazda drozda śpiewaka, sikor, kosów, srok, gołębi itd. Dzisiaj, dla odmiany, znalazłem gniazdo pokrzewnki czarnołbistej, czyli kapturki. Trzykrotnie także napotkałem duże ilości piór gołębich - najwyraźniej pozostałości po posiłkach jakichś drapieżników. Ponieważ piórka nie miały uszkodzonych stosin i dudek, więc sprawcą był najprawdopodobniej drapieżny ptak - a że w moim lesie są obserwowane krogulce, to stawiam na niego właśnie.

Szalone bobryMoim stałym punktem leśnych spacerów jest kontrola bobrzej rodzinki. A jest to rodzinka naprawdę szalona, na razie naliczyłem, że trzyosobowa. Czegóż one nie robią w tym lesie... Wycięli prawie wszystko co się dało, a co nie było dalej od wody niż 10 m. I ciągle im mało... Ale za to na koniec zauważyłem, że i bobry lubują się w grzybkach. Świetnie się prezentuje ta ich plantacja na ściętych (zgryzionych!) pniaczkach drzew.

Na koniec postanowiłem trochę się zrelaksować w hamaku, ale nie trwało to długo - popędził mnie zimny wiatr, który przygnał deszcz ze śniegiem. Brrr.

 

 

Sergiusz Borecki, IOP

Artykuł pochodzi ze strony internetowej autora, gdzie można obejrzeć zdjęcia w większej rozdzielczości.cc-by-nc-nd

 
Ankieta
Odznaka "Turysta Przyrodnik" powinna być traktowana jako:
 
Szukaj
Gościmy
Naszą witrynę przegląda teraz 13 gości 
Logowanie